Beehive Houses

Dzisiaj mieliśmy dostać się do Beehive Houses. Złapaliśmy autobus do Qasr ibn Wardan, potem do Al-Hamra i znaleźliśmy się na miejscu. Mijamy kilka zwykłych domów, za którymi naszym oczom ukazuje się zespół budynków jakby przeniesionych z Afryki. Gliniane lepianki w kształcie ściętej od dołu piłki do rugby. Niesamowite! Cykamy fotki, rozglądamy się, zaglądamy tu i ówdzie.
Miałem nadzieję, że ktoś nas zaprosi do środka, bo byłem strasznie ciekawy jak "to coś" wewnątrz wygląda. No i zaprosili nas. Mężczyzna, głowa rodziny zamachał do nas ręka. Wchodzimy. A tu telewizor i wiatrak. Czyli nie jest najgorzej. Na ścianach pamiątki po innych turystach, jakieś ozdoby. Żona gospodarza, która pobiegła zaparzyć czaju była dziwnie ubrana. Miała na głowie ścięty stożek owinięty chustą. Jedyne takie nakrycie jakie wdzieliśmy przez cały wyjazd. Pogadaliśmy na migi, pokazaliśmy im nasz przewodnik, obejrzeliśmy pozostawione przez innych obcokrajowców zdjęcia, wypiliśmy imbryk herbaty, daliśmy im się pobawić moim telefonem, zostawiliśmy koszulkę Browaru Łomża i pożegnaliśmy się. Bardzo mili ludzie. I do tego hodowali kury. Trochę mnie to zdziwiło, bo taka opierzona kura to w takim skwarze gorąco musi mieć…
Wróciliśmy do głównej drogi. Oczywiście zaczepiały nam dzieciaki, które chciały zdjęcia. Ale o dziwo te już wiedziały, że zdjęcie po zrobieniu wyświetla się na LCD i głośno się tego domagały. Pewnie często witają tu wycieczki z Cairo Hotel.

Zdjęcia (3)

Komentarze (0)