Geoblog.pl    dziadding    Podróże    Dziadding to Syria 2007    Efez i grób św.Jana Ewangelisty
Zwiń mapę
2007
23
lip

Efez i grób św.Jana Ewangelisty

 
Turcja
Turcja, Selçuk
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1858 km
 
Dworzec w Izmirze położony jest daleko za miastem, na szczęście firma podstawia darmowego busa dowożącego do centrum. My wysiedliśmy koło dworca kolejowego Basmane. Po angielsku już nikt nie gadał. Ale udało nam się kupić bilet kolejowy ze zniżką studencką do Selcuk (koło Efezu) za 2,5YTL.
Pociąg był nawet niezły. Widoczki za oknem również. Ale co nas zaskoczyło, to uchwyty do trzymania się w ubikacji podczas robienia kupy. Lepiej niż na Ukrainie!
Mijaliśmy plantacje, przy których stały szałasy robotników. Widok jak z filmów National Geographic o Afryce:)
W końcu dojeżdżamy. Na dworcu kupujemy od razu bilety do Goncali (koło Denizli, stamtąd mieliśmy jechać do Pammukale, pociąg o 22:47 na miejscu o 6:36, cena ok. 6-8YTL). Po krótkich oględzinach w mieście, wymianie pieniędzy i zakupach wyruszamy piechotą do Efezu (3km). Ja zdjąłem koszulkę, bo uznałem że to bardzo laicki kraj, a do tego region turystyczny więc nikt się nie zgorszy. I nikt się nie zgorszył:)
Idąc w tym upale natknęliśmy się na stoisko z owocami. Za 1,5YTL kupiliśmy potężnego arbuza, którego sprzedawca rozciął nam na pół i pokroił wnętrze w kratkę (naprawdę praktyczny sposób do jedzenia łyżką). W swoich czarnych gangsterskich okularach i z ciągłym „Yes, please!” wyglądał na króla wioski. Chyba rzeczywiście miał respekt, bo wszyscy omijali pobliski konkurencyjny stragan, przy którym siedział przysypiający staruszek.
Zjedliśmy połówkę, drugą zabraliśmy ze sobą. Dokończyliśmy ją tuż przed wejściem do ruin (10YTL). Po drodze mijaliśmy faceta, który tańczył przed samochodem w rytm muzyki lecącej z radia. No cóż, co kraj to obyczaj. Na teren ruin nie można wchodzić z plecakami, a my byliśmy objuczeni jak osły idące w karawanie. Po dość długich negocjacjach strażnik pozwolił nam je zostawić na wartowni. Uprzednio przeszukał je w poszukiwaniu bomby…
Wchodzimy na teren zabytku. Starożytne posągi, kolumny. Można pocykać fajne fotki. Oczywiście najlepsza jest biblioteka Celsusa, ale ciekawy był też szalet miejski itp. Oczywiście bardzo dużo turystów, w tym też Polaków. Amfiteatr jest ogromy i rzeczywiście głos się rozchodzi niesamowicie. Na górze słychać tych z dołu. Mieli łeb ci Grecy…
Po zwiedzeniu ruin wyruszamy w drogę powrotną de Selcuk. Próbowaliśmy łapać stopa, ale nikt nas nie chciał wziąć. Może to i dobrze, bo wracając zakradliśmy się na plantację brzoskwiń. Były przepyszne. Słodkie, mięciutkie, idealne! Jak już będę duży i bogaty to będę jadł tylko brzoskwinie z Efezu;)
Dochodząc do miasta skręciliśmy w prawo i zgłębiliśmy się w robotniczą część miasta. A właściwie wulkanizacyjno-mechaniczną. Bo były tylko takie zakłady. Wzbudzaliśmy oczywiście zainteresowanie. Nasze też wzbudził pewien chłopiec, który jechał na rowerze prowadząc jedną ręką, w drugiej mając tackę z herbatą. Czyżby herbata na dowóz?
Chcieliśmy się dostać do Isa Bey Cami, ale nie mogliśmy go znaleźć. Zapytaliśmy się dwóch chłopców, którzy nas do niego zaprowadzili. Po udzieleniu nam pomocy zaczęli się domagać pieniędzy. Siedliśmy na ławce i udajemy, że nie rozumiemy. Chłopcy zamilkli, ale stoją twardo. Wymiękłem. Wyciągnąłem dolara i sobie poszli. Uradowani jak nie wiem:)
Z meczetu, który nie była niczym specjalnym, udaliśmy się do Bazyliki świętego Jana. Wjazd 2YTL. Bazylika, a raczej to co z niej zostało może nie powala na kolana, ale na jej terenie leży grób św. Jana! Ewangelisty! Jak dla mnie faza na maksa.
Po tych wszystkich atrakcjach udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Kupiliśmy wodę, jakąś tanią kiełbasę z baraniny, bułki i jednego browara… na dwóch. Bo kosztował 4YTL… Efes się nazywał. W miarę dobry. Kuba sobie sączył a ja poszedłem grać z dzieciakami w piłkę. Całkiem nieźle grali. Z najlepszym z nich zagrałem mecz jeden na jeden Polska-Turcja i oberwałem 4:5. Przepraszam was rodacy.
Po meczu dołączyło jeszcze kilku innych dzieciaków. Pokopaliśmy trochę i przyszła policja. Przegoniła nas. Dobrze, że nie przyczepili się do Kuby, który siedział niedaleko i pił browca.
Wieczorkiem poszliśmy na stację. Z pobliskiego meczetu rozniósł się śpiew, zeszło się trochę ludzi, nawet jacyś turyści z Niemiec, ale nie chciało się nam z nimi gadać.
Zapakowaliśmy się do pociągu. W środku przedziały lotnicze, wygodne siedzenia, można iść w kimę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Beata Damian
Beata Damian - 2009-06-13 11:06
Swietnie i obrazowo!Fajnie by bylo podrozowac z Toba.
 
 
zwiedził 28.5% świata (57 państw)
Zasoby: 652 wpisy652 29 komentarzy29 722 zdjęcia722 30 plików multimedialnych30
 
Moje podróżewięcej
30.06.2024 - 19.07.2024
 
 
31.10.2023 - 03.11.2023
 
 
31.07.2023 - 11.08.2023