Po przyjeździe do Hamadanu (autobusem za 5ch) wspólnie z Izahrą i jej młodszą siostrą Marie spędziliśmy wieczór na zwiedzaniu miasta. W sumie nic ciekawego, ale czas spędziliśmy w przyjemnej atmosferze:). No może dla fanów historii jest to interesujące miejsce - jedno z najstarszych miast świata, dawna stolica Imperium Perskiego. Na noc zostaliśmy w Hamandan Guesthouse - 10ch/triple.
Następnego dnia dziewczyny zaprosiły nas na śniadanie do pewnego ogrodu. umówiliśmy sie o godz. 8 rano, a jako że kulturalni z nas chłopcy, na śniadanie kupiliśmy wino bezalkoholowe. Okazało sie jednak, ze szklana butelka, wypełniona czerwonym płynem o nazwie "Vimto" z dopiskiem "non-alcoholic", była zwykłym syropem do rozrabiania z wodą... Mała kompromitacja, ale dzięki niej mogliśmy poznać bardzo higieniczne, można by rzec ultra sterylne zachowanie Marie.
Otóż poprzedniego dnia Marie nie chciała pić po nas wody z butelki, tylko z kubka. Zatem znaleźliśmy jej plastikowy kubek i mogła pic w spokoju. Dzisiaj była mądrzejsza i wzięła z domu filiżankę. Do filiżanki nalaliśmy soku i wody. Marie chętnie to wypiła. Na kubku zostały dwie czerwone plamy, których nie dało się opłukać. Zatem wzięliśmy kubek od Marie, wlaliśmy wody do środka i wyczyściliśmy go ręka. Marie skrzywiła się niesamowicie, a potem nie chciała pic, a nawet dotykać tego kubka! A Izahra wytłumaczyła nam ze to normalne...
Zagadka szybko się rozwiązała. - Irańczycy nie używają papieru toaletowego tylko czyszczą się lewą ręką (o tym oczywiście wiedzieliśmy). Zatem lewą ręką nie można dotykać rzeczy, z których jedzą inni, nie można nawet brać ze wspólnego talerza żadnych produktów lewą ręką.
Ogólnie, jeśli chodzi o higienę osobistą tutejszych ludzi, to wydaje się być ona na naszym poziomie, aczkolwiek, tak jak wszędzie, zdarzają sie niechlubne wyjątki.
Następnie wybraliśmy się na bazar, który tak jak reszta miasta do ciekawych nie należał. Zwykłe targowisko. Około 14 udaliśmy się do domu naszych koleżanek na obiad.
Rodzina państwa Cocabie nie jest zbyt liczna - rodzice, 3 córki i syn. Leila nie krępowała się chodzić przy nas bez chusty, co potem uczyniła również Izahra.
Izahra, która jest nauczycielką zarabia 310USD miesięcznie. Jest niezamężna, zatem mieszka z rodziną i może pozwolić sobie np. na zakup dywanu za 4000USD (to nie pomyłka – pytaliśmy się o cenę w dolarach, rialach i wszystko się zgadzało – zresztą wyglądał i był w dotyku naprawdę imponujący). Jak twierdzi, gdyby żyła na własną rękę, ledwo wiązałaby koniec z końcem, gdyż wynajem mieszkań jest bardzo drogi.
Po około godzinie dojechał do nas brat, który wracał z wesela i specjalnie dla nas przywiózł dwa prawdziwe, 8-procentowe Tuborgi. Wreszcie prawdziwe piwo, a nie bezalkoholowe irańskie podróbki:) I do tego najczęściej o smaku brzoskwiniowym, jabłkowym lub ananasowym.
W miłej atmosferze zjedliśmy obiad, podziękowaliśmy, i udaliśmy się na dworzec by kupić bilety do Sanandaj. Cena 5000IRR.