Udajemy się lokalnej kasy biletowej. Mieliśmy trudności z dogadaniem się, ale nasz rodzimy język rozpoznał Edek, Węgier, który przez rok studiował na KUL-u. Spadł nam jak z nieba. Wymienił nam pieniądze u jakiegoś typa (nie było bankomatu), kupił bilety ze zniżką do Budapesztu (6USD). Do dzisiaj się zastanawiam, jakim cudem go spotkaliśmy. Gościu gadający po polsku na takim zadupiu! Niesamowite.
Edek wracał z Albanii, którą określił Pakistanem w środku Europy. Wysiadł z nami w jakiejś miejscowości, gdzie mieliśmy przesiadkę do stolicy Węgier. Byliśmy na miejscu około 23.