Z jednego portu nie odpływały żadne łódki ze względu na wzburzone morze. W drugim przewoźnicy i pasażerowie byli bardziej odważni. Wizja przepłynięcia 25km po praktycznie otwartym akwenie (Zatoka Perska jest przecież całkiem spora) plastikową łajbą z zamontowanym silniczkiem, która miała się zmierzyć z ponad 1,5-metrowymi falami, nie była dla nikogo straszna. Skoro oni, to i my. Wypłynęliśmy.
Rzucało nami po całym pokładzie, czasem woda wlewała się do środka, ale na tubylcach nie robiło to żadnego wrażenia. Jedna pani sobie nawet zasnęła na siedząco... Momentami musiałem pomagać naszemu pilotowi, który ciągnął za linę przymocowaną do dziobu. Wszystko po to by już więcej wody nie dostało się na pokład.
Najbardziej ekscytujące momenty? Gdy spadaliśmy z fal słyszeliśmy, że silnik nie znajduje się w wodzie. A potem bolesny upadek... Kolejna fala. I znowu...
Koszt takiej przyjemności? Jedynie 30000IRR od łebka. Polecam. W trakcie jazdy można podziwiać przepływające kilkanaście metrów od łódeczki kontenerowce i ogromne statki rybackie. Wszystko oczywiście gratis:)
Porady? Koniecznie okulary bo słona woda (zasolenie 40 promili, dla przykładu Bałtyk - 7) bardzo mocno szczypie w oczy. A do tego ma temperaturę 35st...