Był nim Słoweniec. Wieczorem odwiedził nasz pokój i pogadaliśmy o Iranie - gdzie warto jechać, ile co kosztuje. Odradzał nam wyjazd do Ahvazu z powodu wysokich temperatur. Gdy pytaliśmy się jak dojechał do Soltaniyeh, odpowiedział że savari. Ale 2 razy drożej niż my. I gdy korzystał z prywatnych samochodach to zawsze płacił całkiem sporo jak na irańskie warunki, a i tak był zadowolony. Zawsze gdy spotykam turystę z zachodu to żałuję, że się tam nie urodziłem, bo tamtejsze zarobki pozwoliłyby mi zjechać na dziada chyba cały świat...